O wychowaniu przez sztukę, czyli metoda deprawacji społeczeństwa

                       
    dnia 23 czerwca 2022r oczami przypadkowego widza

Szalejąca we Francji w XIV wieku epidemia czarnej śmierci  
dżumy, zbiera przerażające żniwo. Na zarazę umierają tłumy.
Kraj wzdłuż i wszerz przemierzają biczownicy, którzy przez
nawrócenie i pokutę - upatrują jedyny dla ludzkości ratunek.
Na odwrócenie gniewu bożego liczą. W opozycji do srogich
biczowników stoją „czerwone nosy”- prześmiewcy trefnisie,
którzy w wesołości szukają od trosk wybawienia. Błazenadą
krotochwilą i żartem usiłują ulżyć ludziom w ich cierpieniu.

Wiadomo, że w niewesołych czasach, zdradliwa jest powaga.
Śmiech powinien być panaceum na wszelkie troski doczesne,
na zagrożenie życia lekarstwem. Miała być sztuka pouczająca
a zrobiła się ze spektaklu w reżyserii Jana Klaty, ponura farsa.

Żeby uczynić ze śmiechu antidotum na zarazę, niejaki Flote,
zakonnik stary - usiłuje przekształcić chichoty - w wyznanie
wiary. Choć wątpię czy spodoba się ufającym Bogu tłumom
- jąkająca się Maryja Panna i Święty Józef niespełna rozumu.
Widz dostrzega obrazoburcze używanie różańca, profanację
symbolu męki pańskiej krzyża. O odruchy wymiotne widza
przyprawia kiedy król Herod wibratora zamiast berła używa.

Spektakl Klaty obrzydliwy, obsceniczny!. Pospołu z klerem
jebaki, menele i kurwy. Humor prymitywny - obrazoburczy
i niestrawny. Testuje cierpliwość i tolerancję współczesnego
widza skandalista Klata, tym dobrze zrobionym warsztatowo
lecz przydługim i niesmacznym obrazoburczym spektaklem.

Prześmiewczość i błazenada - nad wyraz dosadne w parodii
- uroczystej pogrzebowej pieśni. Po tym wyczynie niewiele
zostało reżyserowi rekwizytów żeby wiarę w Boga ludziom
zohydzić, ażeby transcendentne ideały do reszty zbezcześcić.

Obraża skandalista Klata ludzi wiary, ich świętości wdeptuje
w błoto w rytmie disco-polo. Pluje facet ludziom wierzącym
bezczelnie prosto w twarz – bezrozumne, kruchciane barany
strzyże i goli. Zewrzeć klamrą błyskotliwej metafory obrazu
współczesnego Kościoła deprawator w finale skandalicznego
spektaklu nie unika - to samotny wilk wyjący do księżyca.

Nie ma więc złudzeń względem teraźniejszości, ani nadziei
na przyszłość bo wszystko co w narodzie wartościowe - jak
powietrze z balonu wyszło. Wierzącym propagandowy kicz,
obrazoburczy spektakl uwłacza, a trzeźwo myślącym ubliża
- kiedy widzą jak sam papież strzela jak z karabinu z krzyża.
Obsceniczne i antykościelne akcenty w tym obrazoburczym
spektaklu - dostrzeże nawet gapa. Kiedy widzi - jak różaniec
służy komediantom za opaskę na głowę za procę i nunczako.

Nie zamierzam nikogo - od czci i wiary odsądzać!. Zbawiać
godności i honoru. Umniejszać umiejętności warsztatowych
„Teatru Nowego” gromadki aktorów. Domagam się jedynie
okazania szacunku dla ludzi o innych niż reżyser poglądach.

Pomysłowość skandalisty - wprost nie mieści się w głowie,
gdy biała komża ministrantów - upodobnia się do policyjnej
kamizelki odblaskowej. A pieśń żałobna -„Anielski orszak”
w rytmie disco o wrogości twórców tego spektaklu do ludzi
wierzących, mówi wszystko. Chciało by się w tym miejscu
powiedzieć chociaż nie rób sobie skandalisto jaj z pogrzebu.

Zamiast widzów rozbawić, w czasach wojny i rzeczywistej
zarazy – smutek, zwątpienie i rozpacz w serca ludzi wplata.
Nihilizm wraz z duchową pustką postępowego, bezbożnego
świata. Lecz taki już jest i pewnie takim pozostanie lewacki
poprawny politycznie wybitny reżyser i deprawator Klata.

                                          *